wtorek, 16 lipca 2013

Dlaczego boimy się latać?


Dla mojej Kochanej Przjaciółki Soni z życzeniami szczęśliwego i bezstresowego lotu :* 

Teorii jest wiele. 
Według psychologów najczęstsze przyczyny lęku przed lataniem stanowią klaustrofobia i lęk wysokości. Ogromny wpływ ma także- nasilany przez media, szczególnie po atakach na World Trade Centre- lęk przed terroryzmem. Mój Mąż swój brak entuzjazmu wobec podróży lotniczych tłumaczy brakiem poczucia bezpieczeństwa, które jest spowodowane brakiem kontroli nad przebiegiem lotu i totalnym uzależnieniem od „kondycji” i możliwości samolotu i pilota… Moja Przyjaciółka, która swego czasu często latała do Ameryki, uświadomiła mi, że również prawdziwe turbulencje potrafią być silne i groźne. Wszystko to może skutecznie odstraszyć od latania samolotem, ale co zrobić kiedy nie mamy wyjścia?




Oczywiście, na wycieczkę do Francji, Włoch, czy Grecji można wybrać się pociągiem, samochodem, czy autokarem, ale już kiedy planujemy wypad do Egiptu, Indii, Chin, Meksyku czy Stanów Zjednoczonych sprawa zaczyna się nieco komplikować…Wprawdzie wyprawa drogą morską nie jest niemożliwa, ale jest za to przerażająco długa (zwykle dłuższa niż roczny wymiar urlopu ;)) , a przejazd drogą lądową do wielu państw jest uniemożliwiony lub utrudniony poprzez konieczność przejechania przez obszary wzmożonych działań wojennych, takie jak m.in. Irak, Izrael, Syria, Libia....

Są jednak osoby, których latanie nie przeraża i potrafią latać samolotami kilka razy w tygodniu, albo nawet codziennie do pracy, doceniając wygodę transportu lotniczego i krótki czas podróży.


Statystycznie podróże lotnicze to najbezpieczniejsza forma podróżowania.
Teoetycznie, gdyby jedna osoba latała codziennie samolotem, to zgodnie ze statystykami, mogłaby latać bez wypadku przez około 4 tysiące lat!

Kto zatem ma rację? Czy powinniśmy się bać samolotów, czy w XXI wieku należałoby uznać je za naturalny, jak samochód środek transportu i porzucić nasze obawy?

Odpowiedź nie jest prosta. Dla mnie zawsze najprostsza jest w momencie, gdy „mój” samolot właśnie po szczęśliwym zakończeniu manewru lądowania kołuje spokojnie po płycie do swojego „miejsca parkingowego”. Wówczas zawsze odczuwam ulgę i zastanawiam się jak bardzo byłam głupia myśląc, że coś mogłoby mi się stać…A jednak to nie jest takie głupie myślenie.


Oczywiście, kiedy samolot już wyląduje i skończy hamować ryzyko wypadku jest znikome, ale to właśnie zaledwie chwilę wcześniej, przy lądowaniu, dochodzi do największej ilości tragedii.

Już od czasu mojej pierwszej podróży samolotem bardzo lubiłam latać. W ciągu ostatnich 10 lat odbyłam 22 podróże lotnicze. Do wiosny roku 2010 uważałam je za przyjemną, szybką i bezpieczną metodę przemieszczania się, a możliwość uczestniczenia w wypadku lotniczym uważałam za całkwiceie nierealną. Jednak wydarzenia poranka 10 kwietnia 2010 w sposób dość drastyczny zmodyfikowały moje podejście. W tzw. "katastrpofie smoleńskiej" zginęła córka bardzo bliskiej mi i mojej rodzinie osoby i wszyscy (rodzina i przyjaciele) bardzo to przeżyliśmy. Wówczas (abstrahując od wszelkich dywagacji na temat przyczyn tej katastorfy) wszystkie statystyki wydały mi się zupełnie bezsensowne.

Szef IATA Giovanni Bisignani uważa, że "Latanie jest bezpieczne. Ale każdy wypadek jest ludzką tragedią, która przypomina nam, iż naszym ostatecznym celem powinno być zero wypadków, zero ofiar."
Brzmi piękie, ale kiedy jednego dnia widzi się człowieka młodego, zdrowego, pełnego życia i energii, przed którym zdawać by się mogło świat stoi otworem, a następnego dnia ten ktoś tak po prostu ginie...na to uczucie nie ma mądrych, to pozostaje w człowieku do końca... Stąd mój początkowy zachwyt i huraoptymizm związny z lataniem (moim marzeniem było nawet zostać stewardessą), przerodził się wpewnego rodzaju fobię... Oczywiście nadal lubię latać, ale jednocześnie bardzo się boję i bezpiecznie czuję się dopiero kiedy jestem już cała i zdrowa spowrotem na ziemi.


Naprzeciw naszym lękom wychodzą statystyki. Według Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) w 2010 r. transport lotniczy odnotował najniższy w historii poziom wypadków, a od 2010 roku poziom bezpieczeństwa w lotnictwie stale się zwiększa.

Z tokijskiego raportu IATA wynika, że w 2010 roku doszło do jednego wypadku na 1,6 mln lotów, co sanowi "najniższy wskaźnik w historii". Z raportu tego wynika, że statystycznie możemy codziennie latać bezpiecznie przez niemal 4 tysiące lat... Raport jednak nie jest kompletny. Światowy wskaźnik wypadków lotniczych to liczba wypadków wyprodukowanych „na Zachodzie” samolotów w przeliczeniu na milion lotów, a zatem nie obejmuje on maszyn wyprodukowanych w niektórych krajach Azji, w tym w Rosji i krajach byłego ZSRR.

Samolotów rosyjskich nie obejmuje także zestawienie statystyk z lat 1959-2011, stworzone przez firmę Boeing, z którego wynika, że mimo stale rosnącej liczby połączeń lotniczych na świecie udział katastrof w ogólnej liczbie wykonanych lotów stale się zmniejsza, co stanowi bardzo pocieszającą konstatcję.


Samoloty są zatem obecnie zdecydowanie najbezpieczniejszym środkiem transportu zarówno, gdy porównamy liczbę śmiertelnych wypadków na miliard km, jak i na ilość wykonanych kursów.

Skoro latanie jest tak bezpieczne, skąd w nas ten strach…?


Sebastian Mikosz, wieloletni Prezes PLL LOT, autor ksiązki „Leci z nami pilot” twierdzi, że lęk przed lataniem powodowany jest pewnym medialnym „popytem na sensację”. Zdaniem Mikosza media nagłaśniają informacje dotyczące nawet najdrobniejszych incydentów lotniczych, kiedy dokładnie przeanalizujemy otrzymaną informację zorientujemy się, że w owych rzekomych „katastrofach” nikt nie zginął, maszyna praktycznie nie ucierpiała, albo też w ogóle do katastrofy nie doszło, bo samolot po prostu bezpiecznie (choć awaryjnie) lądował, ale informacja poszła w świat i tak powstaje nasz strach...

Istotnie, zgodzić się należy z autorem, że znacznie bardziej niebezpieczna wydaje się jazda samochodem, motorem czy autokarem, a według statystyk nawet statkiem, pociągiem, rowerem lub…pieszo, ale media wyjątkowo rzadko informują o tego typu „wypadkach”. Żeby o zdarzeniu dowiedział się świat musi to być katastrofa naprawdę poważna, nikt nie mówi np. o tym, że pociąg relacji Siedlce-Warszawa miał awarię. Sama dojeżdżam codzinnie 80 km w jedną stronę do pracy i wiem, że awarie na kolei są na porządku dziennym, a jedak media się na ten temat nie rozpisują, bo zawsze awaryjne "stanie w polu" jest mniej sensacyjne niż awaryjne lądowanie, choć naprawdę awaria kolejowa niejednokrotnie może być znacznie bardziej poważna i niebezpieczna. 

Kwestia informowania o wypadkach komunikacyjnych z udziałem samochodów, motorów, rowerów czy pieszych ze względu na ich "niemedialność" przedstawia się pdoobnie. O tym się po prostu nie mówi, przechodząc nad tym do porządku dziennego, albo raz na pół roku podaje się zestawienie wypadków samochodowych spowodowanych przez pijanych kierowcówa wracających z tych czy innych świąt...
A czy słyszał ktoś z Państwa, by w telewizji, radiu, internecie czy prasie przedstawiono informację o treści: "W Trzebisławkach pod Poznaniem samochód osobowy marki X musiał awaryjnie parkować. Na pokładzie znajdowało się pięć osób, nikt nie został ranny. Prawdopodobną przyczyną awaryjnego parkowania było...".

Jeśli zaś chodzi o transport lotniczy jest zgoła odwrotnie. Nawet gdy prywatny śmigłowiec ląduje awarynie w Indonezji czy Burkina Faso i nikt przy tym nie ucierpi, informacja ta obiegnie cały świat jako jedna z pierwszych informacji w "dzienniku", a nie daj Boże jeśli choć jedna osoba będzie ranna- info będzie wtedy głównym newsem dnia...

Dlatego zgadzam się z Prezesem Mikoszem, że to głównie media, szukając sensacji i żerując na ogólnie panującym lęku przed lataniem, wykreowały swoistą "aerofobię"... Myślę nawet, że sama w pewnym stopniu uległam tej medialnej "nagonce na latanie" ale trudno się temu w 100% oprzeć... 
Wracając "na ziemię"...czy uważam, że latanie jest najbezpieczniejsza formą podóżowania? Nie, ale myślę, że co do zasady jest bardzo bezpieczne, a poziom jego bezpieczeństwa stale wzrasta (choć wszystkich czynników kolizjogennych np. błędów ludzkich nie da się nigdy do końca wyeliminować). Podkreślić jednak warto, że porty lotnicze na całym świecie obsługują dziennie miliardy połączeń, do tego dochodzą samoloty prywatne, sportowe, szybowce, awionetki, śmigłowce ratunkowe, a i tak rzadko słyszy się o poważnych katastrofach lotniczych.

Na koniec rozprawimy się z jeszcze jednym mitem dotyczącym transportu lotniczego. Panuje nie do końca słuszny pogąd, że katastrofy lotniczej nie da się przeżyć, a jeśli już do niej dojdzie zawsze giną wszyscy ich uczestnicy. Wystarczy jednak zajrzeć do wszechwiedzącej Wikipedii, by przekonać się, że pogląd ten nie jest do końca prawdziwy. Pomijając już zdarzenia lotnicze, które przeżyli wszyscy pasażerowie i cały personel pokładowy, istnieje także cała masa katastrof, z których uratowało się kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt procent ich uczestników, a nawet znacząca ich większość. Warto pamiętać, że nie każda awaria lub inny incydent lotniczy jest od razu katastrofą i podawane (i tak niskie) statystyki wypadków są jeszcze zawyżone o liczbę wypadków, w których nikt z personelu i pasażerów nie ucierpiał, ale zaklasyfikowano je jako "katasrofę"...
http://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofy_i_incydenty_cywilnych_samolot%C3%B3w_pasa%C5%BCerskich
I podkreślenia wymaga nie tylko fakt, że osób uratowanych z katastrof jest bardzo, bardzo dużo, ale i na systematycznie spadającą ilość katastrof, w których śmierć ponieśli wszyscy ich uczestnicy.
Oczywiście już z samego tego zestawienia da się zauważyć, że najbardziej niebezpieczne są małe samoloty.

Dlatego dla osób, które choć odrobinę boją się latać mam podpowiedź. Stosowanie się do niej ogromnie zmniejszy i tak małe prawdopodobieństwo uczestniczenia w wypadku lotniczym
Mnie w każdym razie te wskazówki przekonują i w znacznym stopniu uspokajają:
1) dopodróży należy wybierać możliwie jak największe samoloty (duże są bezpieczniejsze, ale także w małych znacznie bardziej odczuwa się turbulencje, dyskomfort związany ze starte i lądowaniem),
2) należy wybierać raczj loty bezpośrednie (najwięcej katastrof zdarza się podczas startu i -przede wszystkim- lądowania, dlatego jeśli to tylko możlwie należy wystrzegać się lotów z przesiadkami),
3) należy wybierać "sprawdzone" linie lotnicze- znane, duże i względnie bezawaryjne, przy czym ja osobiście unikam jeśli tylko mogę tanich linii lotniczych (ze względu na to, że zwykle latają na tanim, starym sprzęcie, z bardzo młodymi, niedoświadczonymi pilotami) oraz większości linii z Europy Wschodniej i Azji (patrz statystyki). Choć leciałam 4 razy tanimi liniami i poza jednym, małym incydentem z podwoziem podróże choć przebiegały niekomfortowo, to w miarę bezawaryjnie i bezpiecznie
4) należy bezwzględnie pamiętać o zakazie używania na terenie samolotu (a zwłaszcza w czasie startu i lądowania) wszelkiego sprzętu elektronicznego. Wiele osób bagatelizuje ten zakaz i używa telefonów, aparatów, komputerów podczas tych najbardziej newralgicznych manewrów nie zdając sobie z tego sprawy jak ogromne niebezpieczeństwo stwarza zakłócając działanie urządzeń pokładowych. Nie bójmy się zwróc uwagę osobie siedzącej obok nas, bo czym jest jej "foch" w stosunku do tego, że może właśnie w ten sposób uratujemy życie sobie i wszystkim osobom na pokładzie.
5) przede wszystkim nalezy się odstesować i nie należy zakładać złych scenariuszy, a czemu??? Po prostu...żeby nie zapeszyć ;)

Miłego i spokonego latania! 
Ja (choć jeśli mogę i mam czas wybieram zwykle transport kolejowy, do którego mam póki co największe zaufanie, na pewno nadal będę latać), bo mimo odrobiny strachu po prostu to lubię i kocham podróże, a im dalsze tym lepsze... 
Poza tym Ktoś bardzo mi bliski, kto dziś wylatuje z Polski (i bardzo boi się lecieć) i za kim już tęsknię zamierza opuścić kraj na dłużej i mieszkać bardzo, bardzo daleko, a ja sobie nie wyobrażam, żebym miała długo Jej nie widzieć, więc skoro Ona raczej nie poleci, nie mam wyjścia... :)
 
Dlatego życzę Wam i sobie "szerokości!" ;) 
Słoniu, uszy do góry!!! :* Niedługo do Ciebie "dolecimy"!!! :*

17 komentarzy:

  1. I'm still a little bit affraid of flying. But only a little bit... For me it is the easiest, the cheapest and the fastest way to reach some place and I have to use it (work and holidays).
    Every time I think "It must be OK!" and it is.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja i tak trochę boję się latać, chociaż post jest w znacznym stopniu przekonywujący, ale zgadzam się z Tobą jak mogę to wybieram pociąg, albo mniej bezpieczny, ale swój samochód...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ta Sonia ma przyjaciół!!! WOW :) A swoją drogą rozumiem jej obawy. Niby statystyki statystykami, ale...nie chciałabym być ich częścią...:/ Dlatego unikam latania, wolę dmuchać na zimne...

    OdpowiedzUsuń
  4. Polecam tabelkę satystyk wypadków: http://en.wikipedia.org/wiki/Aviation_safety

    OdpowiedzUsuń
  5. ah, jestem wzruszona, łezka się kręci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie,
      właśnie się zachwycałam tym jak Cię Dorota do lotu dopingowała :)))

      Usuń
  6. To miał być post zachęcający do podróży samolotem, więc nie pisałam dopóki nie wylądowałaś co myślę o tych statystykach...
    Fakt, że latanie jest ogólnie bezpieczne, bo lotów jest dziennie dużo, a katastrof mało, mimo że mówi się w mediach nawet o najdrobniejszych "incydentach", ale nie chciałabym lecieć akurat tym jednym na X samolotem, któremu coś się stanie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam dokładnie to samo, dlatego wolę unikać latania, chociaż jak muszę to latam...

      Usuń
  7. Wyniki statystyk zawsze zależą od tego kto je zamówi ;) Można tak statystykę skonstruować, żeby wynik był zadowalający i nawet mrówka okaże się lwem :P Katastrofy przeliczane na km są mooocno nieobiektywne i forują samoloty, bo przecież samolotem lata się zwykle tysiąąąąąące kilometrów... :)

    Ale ze statystykami jest właśnie tak:
    Mamy 5-latka i 65-latka, więc statystycznie średnia wieku wymarzona, a żadnego bym nie rwała :P ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha!!! dobre!!! :)

      Usuń
    2. ale już jak wziąć pod uwagę statystykę ilości lotów do ilości wypadków, to wychodzi nieźle i jest miarodajna, bo to jest właśnie prawdopodobieństwo uczestniczenia w czymś takim.

      Usuń
    3. OMG! :/ to żeś pojechała z tymi statystykami :P :)))

      Usuń
  8. hehe..... dobra kwintesencja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmmm...ciekawe, ciekawe :D :D :D
      może dlatego statystyki przekonują mnie tylko w nieznacznym stopniu ? :)))

      Usuń
  9. Ja myślę, że w tych statystykach jest sporo prawdy, bo przecież- tu zgadzam się z Dorotą- o wypadkach samochodowych praktycznie się nie mówi w TV, bo sa ich ogromne ilości każdego dnia, a co do samolotów, to zawsze powiedzą, nawet jak nic się poważnego nie stanie...więc to trochę rozdmuchany problem. Skoro lotów samolotowych jest tak dużo, a katastorfy co kilka miesięcy, to i tak wychodzi na to, że jest bezpiecznie, chociaż ja tam i tak obawiam się samolotów i czuję się w nich trochę nieswojo, ale na pewno jest to dośc bezpiecnzy środek transportu...bardziej niż nam się ogólnie wydaje. Niestety mój mózg nie słucha się statystyk w takim stopniu, jak bym to od niego chciała i tak się boję.

    OdpowiedzUsuń
  10. I do not fully understand what you mean but for example I do not like to fly, but I have to do this every day...If I want to go to work every day from Germany to Belgium I would have to spend about 12-16 hours on train ... The whole day to get there!!! Then you do not have time to work!!! Plane takes me about 2-3 hours per day, it's not bad :) That's the way I have to fly...and do not think about anything bad... That's the best way!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyznam, że nie czytałam całego postu, bo długi i musze znaleźć na niego więcej czasu, ale moge napisać na pewno, że ZAWSZE boję się latać i ZAWSZE mam spore obawy, choć wiem, że są ludzie, którzy latają szczęśliwie duuuuuuuuuuuuuużo więcej niż ja, więc pewnie nie jest to tak niebezpieczne jak mi się wydaje, ale...zawsze jest to ale, bo jednak człowiek boi się nieznanego, a tu nigdy nic nie wiadomo i trzeba liczyć na fart :)

    OdpowiedzUsuń